wtorek, 30 maja 2017

???

Wstąpiliśmy na obiad do miejsca urządzonego w stylu PRL. Zjedliśmy po wielkim jak talerz schabowym z kapustą, zamówiliśmy kawę. Wzruszające było dla mnie to, że kawę podano w szklankach z koszyczkiem.
Nie czułam się szczęśliwie w okresie Polski Ludowej! Nie lubiłam tego typu zastawy!!!
Dlaczego spodobały mi się teraz te szklanki z których dawniej siorpano kawę z fusami?
Dzieciaki mają w kuchni mnóstwo urządzeń elektrycznych i elektronicznych, ale jak trzeba zrobić wnuczce do klopsików jej ulubiony sos pomidorowy, to nie ma podstawowego "przyrządu"! Kupiłam, zawiozłam, jest! Nazywam ją "kwirlejką", córka mówi "ćwirlejka"!
Jak nazywacie to cudo z epoki babcinej kuchni?
Jeszcze niedawno nie spotykałam wróbli, martwiłam się, że zniszczyliśmy ich środowisko i nie potrafią się odrodzić!
A tu proszę! Towarzyszyły nam w kawiarnianym ogródku. W ich towarzystwie lody smakowały pysznie!
Jak myślicie, dlaczego były lata chude dla wróbli?
W pogodnym nastroju pozdrawiam Was serdecznie!

18 komentarzy:

  1. Wg dawnej nomenklatury ten "przyrząd" nazywany był mątewką. Zresztą jest bardzo śmieszny w sposobie używania, bo trzeba go używać dwuręcznie, tocząc jego trzonek w złożonych dłoniach w tę i z powrotem. Ja nazywam go "modlitewka" a nie mątewka, bo trzyma się go tak, jakby się miało ręce złożone do modlitwy.
    Wróbli jest jeszcze sporo i mamy ich dwa gatunki - wróbel mazurek (europejski ród) i wróbel domowy, rodem z Azji Mniejszej.
    Wróblom zaszkodziła mechanizacja transportu ( brak koni) i ogólnie mechanizacja rolnictwa. Ale u mnie jest ich sporo, bo na osiedlu są karmniki dla ptaków, zawsze pełne jakiegoś jedzonka.
    Odetchnęłam z ulgą gdy wreszcie pokazały się w handlu szklanki z uszkami. Te metalowe uchwyty świetnie się nagrzewały.
    Jak ma być "wytwornie" to piję herbatę z filiżanki, a jak "normalnie" to z pięknie malowanego (w herbaciane róże) kubka, który dostałam od męża w prezencie.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modlitewka, ładnie i logicznie. Mątewka też ładnie.
      Wróble i konie...o tym nie pomyślałam. Zganiałam brak wróbli na szczelne ocieplanie budynków.
      Teraz to picie herbaty i kawy możemy celebrować w czym kto lubi! Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. W Galicji to była kołotuszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kołotuszka, ładnie!
      Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
  3. u mnie mówiono na to firlołek, ojciec sam strugał....nie kupowalismy tego, do dzisiaj używam właśnie taki wystrugany przez ojca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że mój ojciec też sam robił taki firlołek, też ładnie nazwany! Strugał ze świerku, po rozebraniu choinki i służyło długo.Niestety już nie ma!
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. A u mnie to kołtewka od zawsze. Ale już u mojego męża w domu nazywano inaczej. A nasze rodzinne domy są oddalone od siebie zaledwie o kilometr.

    Co do wróbli to mieszkają u mnie i mają się całkiem dobrze. Ulokowały się na strychu. I paskudzą niestety...

    Czasy PRL znam tylko z opowieści, ale takie uchwyty można gdzieś znaleźć u mnie w domu.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ma się dom, a nie mieszkanie w bloku, to różne cuda można zbierać! Kołtewka też bardzo ładnie.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Nie uwierzysz, ale u mnie są takie cuda :)) Co prawda w piwnicy, na swoich półkach, ale są :)) Ja je z reguły (starocie) wyrzucam, lecz mój syn jest... śmieciarzem, co lubi kolekcjonować wszystko, co stare i niemodne... bo kiedyś mu się przyda. Taki chomik. Ojej, jak ja nie lubię takich rzeczy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała mieć takie kolekcjonerskie hobby. Jednak brak miejsca zmusza mnie do ścisłej selekcji!
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. U nas nazywało się to mątewka albo fyrtaczka i też nie kupowało się tylko robiło z gałązki z odnóżkami, najczęściej ze świerka.
    Też tak mam, u dzieci mnóstwo najrozmaitszego sprzętu ale ani stolnicy ani fyrtaczki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fyrtaczka, pasuje jak ulał!
    To ciekawe, jak język nasz jest bogaty, co rejon, a nawet dom, to nazwa inna! Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. ten przyrząd ze zdjęcia to mątewka, natomiast w moim rodzinnym domu używało się rogalika, czyli tak jak wyżej w komentarzach - "miksera"zrobionego z choinki

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się nazwa rogalik na określenie przyrządu wystruganego z choinki.
    Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja na to coś mówiłam rozgwiazda :) a wróble miały kryzys populacji... w moich okolicach z powodu gwałtownego wzrostu populacji gołębi... a kawa może dlatego smakowała, bo mimo wszystko w tym czasie było też dużo dobrych chwil... ja do dzisiaj mam w domu takie koszyczki... mam do nich sentyment ogromny ze względu na Rodziców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale pamiętam, że Babcia mówiła fyrtaczka czy jakoś tak :)

      Usuń
  11. Ładnie nazwałaś to coś do kuchni. Rozgwiazda, bo tak wygląda.
    Tak, z wielkim sentymentem wspomina się lata spędzone w domu rodzinnym i tęskni się za rodzicami. I wtedy każda pamiątka jest bezcenna. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przypominają Ci o przeszłości te szklanki z koszyczkiem. Kojarzę je z imieninami u cioci :) Miło się robi widząc takie rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń