wtorek, 31 maja 2016

piątek, 27 maja 2016

Nie wiem!!!

Nie wiem dlaczego nie mogłam umieścić wszystkich fotek w jednej notce! Trudno!
Reportaż foto nie udał się!
Nie tak był zaplanowany!
Na osłodę piesek, który w Toruniu ciągle wiernie czeka na pana pod barem.

W Toruniu, cd.

Dwór Artusa, tu jest też piernikowy raj!
Pierniki już w domu!

W Toruniu, cd.

Podziwialiśmy fontannę ze skrzypkiem, a tu na tle Ratusza.
A to urocze żabki plujące do fontanny.
" U kucharzy" jedliśmy smaczny obiad.

Dzień na Starym Mieście w Toruniu.

Tą bramą dostaliśmy się znad Wisły na Stary Rynek.
Witał nas Kopernik, nie wiem dlaczego groził palcem?

środa, 18 maja 2016

Przed Komunią Świętą wnuczki.

Żyję przygotowaniami do Komunii Świętej naszej najmłodszej wnuczki. Duchowo i fizycznie. Dusza gotowa czeka, a ciało jakoś nie chce się poddać zabiegom upiększającym. Ale to przecież nie najważniejsze!
            Myślami jestem na swojej skromnej uroczystości komunijnej. Byłam najstarsza z czworga rodzeństwa i pierwsza z dzieci przyjmowałam ten  ważny w życiu katolika sakrament. Pamiętam do dziś zapach kościoła, pewnie świec i kadzidła  w dniu mojej Komunii Św. Pamiętam podniosły nastrój uroczystości. Pamiętam, że  na białej, długiej sukience miałam pięknie wyhaftowaną przez siostrę mojego ojca, zakonną siostrę, hostię, a w ręku trzymałam białą lilię. Wiem na pewno, że w domu dzień był bardzo uroczysty, wszyscy okazywali mi miłość. A z gości  pamiętam, że na pewno była moja matka chrzestna, moja kochana ciocia Hela.

            Z zainteresowaniem oglądam też zdjęcie z tejże uroczystości mojej mamy. To fotografia z 1923 roku. Na zdjęciu jest moja mama, to ta niższa dziewczynka, ze swoją rok starszą siostrą Joanną. Są tu takie piękne, szczęśliwe.  

niedziela, 15 maja 2016

Żegnaj Mario!

Smutno mi, choć Ona ciągle żartowała ze śmierci! Żal mnie ogarnął! Straciłam bliską osobę!
Dlaczego umarła? Jest nam potrzebna!

poniedziałek, 9 maja 2016

???

Urodziła się w szpitalu w  wiosenny poranek. Była maleńka jak ptaszek, dzióbek układała w serduszko, dużo kwiliła. Cichutko. Po dwóch tygodniach zawieziono ją do domu. Wtedy pierwszy raz jechała windą, bo to był wieżowiec. Mały pokoik dzieliła z ośmioletnim bratem. Miała swoje białe łóżeczko, przeróżne gumowe zabawki i pomarańczowy kocyk w niebieskie kotki. Jej był też bogaty zestaw kosmetyków zdobytych z NRD, szafka z ciuszkami dla niemowlaka , a wszystko przywiezione ze Wschodnich Niemiec, bo w kraju, gdzie się urodziła, nie było nic!
                Karmiono ją mlekiem matki, a po trzech miesiącach mlekiem z butelki. To też był problem! Mleko nazywało się Bebiko i trzeba je było sprowadzać aż z Łodzi, dokąd jeździli pracownicy ojca. Butelki dostaliśmy od zaprzyjaźnionej pani z krwiodawstwa. Były szklane, miały podziałkę, można je było gotować, a poza tym  w zakrętce mieścił się smoczek. Smoczki można było kupić normalnie, na szczęście!  
                I tak dziewczynka – ptaszek rosła, słabiutko przybierała na wadze, ale była radosna i pełna życia!
                Na spacery (z bratem, mamą, a bywało, że i z tatą) wożono ją w głębokim czerwono-białym wózku na stadion. Tam na trawniku , w cieniu szumiących topoli słodko spała. Po roku wózek zmieniono na spacerowy, a kolejne lata biegała po murawie lub szutrowej bieżni. Kibicowała ojcu, który tam biegał ćwicząc czterystu i tysiąc metrowe dystanse. Spokojnie bawiła się w dom na kocyku w kotki, karmiła lalki i zajadała piknikowe smakołyki. (Jeśli takowe udało się wystać !)
                W czwartym roku jej życia rodzina wyprowadziła się z wieżowca. Mieszkała teraz wraz z bratem i rodzicami na drugim piętrze w czteropokojowym mieszkaniu. Miała swój pokoik pełen lalek i zabawek. Przed domem rozpościerały się dzikie łąki i z okien widać było las a… najbliżej było na stadion! Stadion, miejsce spacerów i zabaw był inny, niż ten z czasów jej niemowlęctwa, przedwojenny, zniszczony, ale nie pozbawiony uroku. Było tam tyle miejsca i swobody!
                Mała dorastała, a miasto rozpoczęło odbudowę tegoż zabytkowego obiektu. Właśnie ukończyła piątą klasę i w wakacje uczestniczyła w pokazie gimnastycznym, który zorganizowano z okazji otwarcia naszego stadionu z sąsiedztwa. Tam na ratanowych nawierzchniach odbyła się pierwsza w mieście olimpiada lekkoatletyczna dzieci i młodzieży. Przez kilka lat stadion tętnił życiem, słychać było w domu koncerty, a na balkonie można było czuć się jak w loży.
                Lata mijały. Mała zaczęła studia w wielkim mieście. Po wielu trudach otrzymała pokój w akademiku i mieszkała sobie przy…(oczywiście!) stadionie żużlowym! Czy tam bywała? Pewnie nie, sportem interesowała się tyle o ile, a w czasie bycia żakiem było wiele ciekawszych rozrywek  - wiadomo!
                 Mała rozpoczęła dorosłe życie. Pracowała i myślała o własnym mieszkaniu w mieście z którym nauka i miłość związały ją na stałe. Pokochała, wyszła za mąż i szukała miejsca,  gdzie by tu uwić swoje gniazdo!? Nawet rodzicom pokazywała miejsce, które planowała zagnieździć. Małą, jej męża i rodziców zauroczyło mieszkanie na parterze wśród zieleni z wyjściem na ogród z jednej strony, a z widokiem …na stadion z drugiej. Stadion okazały, zadbany, ligowy piłki nożnej!
                I tak jak czterdzieści lat temu Mała z córką i mężem bywają okazjonalnie na trybunach, a wyniki i strzelone bramki odbijają się echem o ściany jej mieszkania. Można Małą pytać: „Czy przeszkadza pani to, że mieszka pani przy stadionie?”. Na pewno odpowie: „Nie! Nie! Nienienie!”