sobota, 26 grudnia 2015


Dużo radości, miłości w ten świąteczny wieczór! Życzę też wszystkim blogującym Szczęśliwego Nowego Roku!

piątek, 11 grudnia 2015

Co pamiętam z powojnia?
Podobno szybko nauczyłam się czytać. Pewnie dlatego, że nie było żadnych rozrywek dla dzieci! Mama czytała na dobranoc książki, które jeszcze po dziadku były w domowej biblioteczce, tato późnym wieczorem po powrocie z pracy na poczcie czytał gazetę, to i ja maluch pytałam o literki, próbowałam czytać. Na niby czytałam wielkie gazety. Czytałam: „Będzie wojna…będzie wojna”. Był to na pewno efekt wieczornych rozmów rodziców między sobą, z sąsiadami, z rodziną, która bardzo często nas odwiedzała.
Mieszkaliśmy na parterze w sporym mieszkaniu w przedwojennej piętrowej kamienicy o kilku osobnych wejściach.
Często bawiłam się pod oknami kuchni. Przy oknie rósł okazały bez, a przed oknem rozciągał się bezkres gruzów, domów zrównanych z ziemią. Gdzie niegdzie wystawały fragmenty schodów, które kiedyś prowadziły dokąś. Wyobrażałam sobie, że na przestronne korytarze i dalej do mieszkań w których wygodnie się mieszkało. Dziś myślę, że to dziwne, że nie wyobrażałam sobie ludzi, którzy tam mogli mieszkać.
Bawiłam się na tych prawie schodach w dom. W gruzach wyszukiwałam cząstki kolorowych kafli i fragmenty porcelanowej zastawy. Cieszyły mnie kolorowe wzorki na skorupkach naczyń, wyobrażałam sobie piękne filiżanki, talerzyki w których podawano smakołyki: ciasteczka, kakao.
I taki był mój niby dom dla lalek.
         Dzięki troskliwej opiece rodziców i całej rodziny (cioć i wujków) nie czułam tragicznych skutków wojny. Karmiono mnie żywnością z paczek z Unry i najzdrowszym jedzeniem od rodziny ze wsi.
Tak to literatura o wojnie rządzi moimi myślami!

Zdjęcie znalazłam w Internecie.Dziękuję.





poniedziałek, 23 listopada 2015

To wstrząsające!

Słucham książki Swietłany Aleksijewicz, laureatki tegorocznej Literackiej Nagrody Nobla. To wstrząsający zbiór reportaży o wojnie, przerywany głębokimi myślami i rozważaniami autorki. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, taki tytuł nosi ta książka, to strzępy krótkich, wstrząsających relacji plus wrażenia słuchającej, która to wszystko spisała.
Książki  słucham po około godziny dziennie, nie mogę zbyt długo, teksty są tak przejmujące! Czyta je z wielką wrażliwością Krystyna Czubówna. Mimo że, słuchanie chwilami sprawia ból, nawet fizyczny, polecam!
         Koniecznie muszę zdobyć wydanie książkowe , ciekawe jak to autorka ułożyła graficznie?

         Wojna…co ja pamiętam z wczesnego dzieciństwa? Z powojnia? 

środa, 11 listopada 2015

Cieszmy się niepodległością!!!


Święto Niepodległości! Pokręcona była ta nasza, polska niepodległość, jak moja flaga, która za oknem łopocze.
         Dzień dziś spokojny, choć za oknem wietrznie. Cieszę się z poprawy zdrowia szwagierki! Mam wielką nadzieję, że z dnia na dzień będzie lepiej!

         Dzień wolny od pracy, odpoczywamy! To było nam bardzo potrzebne!

sobota, 7 listopada 2015

Czy każdy facet ma w sobie coś z Jams Bonda?



Tak! Pamiętam jak mój mąż w 1975 roku kupił pierwszy samochód – „malucha”. Fiat 126 p został podrasowany i posiadacz tej szybkiej maszyny jeździł ścigać się na torach wyścigowych tam, gdzie trenował Sobiesław Zasada.
         W świąteczne dni pokonywaliśmy aż sto kilometrów, by zjeść w „kultowym” miejscu kaczkę z jabłkami, a obok nas siedziała ze swoim Jams Bondem Urszula Sipińska, otulona białym kożuchem uśmiechała się do nas, a ja czułam się (bosko?), (w siódmym niebie?), na pewno wyjątkowo!
         Niestety, a może „stety” nie byłam dziewczyną Jams Bonda, byłam jego żoną.


środa, 28 października 2015

Czy uda się to składnie opisać?



W kwietniu badania. W maju wynik, wyrok! Rak złośliwy przełyku. Karta pacjenta onkologicznego, wizyty u specjalistów. Wybór: bardzo ciężka operacja, chemia. Koniec czerwca pobyt w szpitalu onkologicznym, czekanie na operację. Początek lipca - operacja, usunięty fragment przełyku i kilkanaście węzłów. Oddział Intensywnej Opieki przez cztery tygodnie! Walka o życie. Zwycięstwo! Dwa tygodnie na oddziale pooperacyjnym. Dom, cztery tygodnie w domu. Powrót na onkologię, radioterapia! Tydzień oczekiwań na zabiegi. Pięć tygodni naświetlań, dzień po dniu! Dom, cztery dni w domu, znowu szpital, powrót. 
A teraz? Dom , lekarz dochodzący, pielęgniarka, a pacjentka nie może jeść! Towarzyszy jej ból przy przełykaniu, wymioty, podają jej morfinę. Chudnie! 
Dziś podobno trochę lepiej! Daj Boże jej zdrowie!!!
 Z nią choruje cała rodzina!
( Zdjęcie znalazłam w Internecie. Dziękuję!)



niedziela, 11 października 2015

Chętnie siadam do pisania, to dla mnie wielka przyjemność. Bywa, że nie mam miłych wiadomości, ale takie jest życie, raz na wozie, raz pod wozem!
            Minęło sześć tygodni pobytu szwagierki w szpitalu, jest po radioterapii trwającej tak długo! Schudła, ciągle czuje ból, nie ma apetytu, boję się, że towarzyszy jej chorobie depresja. Dziś, to siódmy weekend jaki jej ofiarujemy, Wczoraj było bardzo źle, dziś jest dużo lepiej. Wymaga troskliwej opieki, staramy się. Sądzę, że w domu otoczona najbliższymi, powinna szybko wrócić do zdrowia. Zabiegamy o to, by mogła nią opiekować się córka. Myślę, że wszystko się ułoży.

            Szperam w pamięci, szukam czegoś radosnego! Nie ma!!! O, zapomniałam o pięknej złotej jesieni za oknem! Cudnie!

piątek, 2 października 2015

Jak oswoić codzienność?

Poranne wstawanie; o siódmej pobudka, trochę gimnastyki, zabiegi higieniczno- kosmetyczne i...celebracja śniadania,a wszystko między słowami i muzyką Trójki. Potem półgodzinna podróż do pracy i słuchanie w drodze książki z płyty. W tej chwili to "Okrutny krąg" Wilbura Smitha, a czyta mój ulubiony aktor, Marian Opania. Słuchanie tej powieścinie zawsze jest przyjemnością, bo chwilami to obrzydliwe opisy wynaturzonych zachowań, ale trzyma w napięciu. Co mnie pokusiło to wypożyczyć! ? Ciekawość!!!
No i do pracy! Lekkiej, łatwej i przyjemnej! Szefem jest mój mąż, chwilami to kłopotliwe, ale rzadko.
Rozmowy z klientami często budujące, ale bywa różnie. Słucham, doradzam, chwalę decyzje. Nierzadko dziwię się wyborom i w duchu uśmiecham, ale podobno nie dyskutuje się o gustach. "Nie to jest ładne co jest ładne, ale to co się komu podoba", stwierdzono w jednej z kabaretowych piosenek i tego się trzymam!
Powrót do domu to trzydzieści minut samochodem. Podziwiam widoki, które pomimo siedemnastu lat codziennych podróży ciągle są atrakcyjne.Wypatruję ptaków, zwierząt, podziwiam ogrody przydomowe, śledzę uprawy pół i łąk. Sycę się  zielenią lasów. Widoki nie powszednieją, zmieniają je pory roku. W czasie powrotu słucham dalszej części powieści.
W domu jestem przed osiemnastą. Tu dopada mnie codzienność! Gotuję, piorę, prasuję, sprzątam. Jemy późny obiad, niestety często z deserem i...bywa różnie.
W pogodne dni spotykamy się ze znajomymi i przyjaciółmi w ogródkach przy pubach, kawiarniach czy restauracjach.Czasem coś jemy, mąż pije piwo, ja jem lody. W dni zimne i słotne cieszymy się domem. Oglądamy telewizję, czytamy, zaglądamy do Internetu. Lubię dni niepogody, bo wtedy spokojnie mogę nie wychodzić z domu, jestem usprawiedliwiona i bywa, że uda mi się zakraść na mój blog pisany z ukrycia.