piątek, 26 stycznia 2018

Trochę jak gazetka szkolna.

Ostatnie chwile choinki, pilnowało jej kilka aniołków, ten zrobiony jest przez najmłodszą wnuczkę.
Dzień Babci i Dzień Dziadka! Wizyta u córki, wspólna kawa, obiad, rozmowy, serdeczności!
Po obiedzie spacer po działce. A tu cichutko, czyściutko, bialutko. W powietrzu rześkość i świeżość!

wtorek, 16 stycznia 2018

U mnie prawdziwa zima!

Nareszcie biało! Najładniej zima prezentuje się przez okno.
Mróz płata figle, a to niesie przykre konsekwencje. Wczoraj na termometrze minus siedem i samochód nie zapalił, wysiadł akumulator! A tu do pracy 20 km. Przyjechał taksówkarz, pożyczył, raczej użyczył prądu i pojechaliśmy do roboty! Wysiadłam tylko ja, KM nie mógł zgasić silnika, bo nie ruszyłby, a jechał do VW po nowy akumulator. Rozlokowałam się w firmie, a to też z 15 minut i o 11 godz. otworzyłam klientom drzwi.
Nie będę zanudzać, ale po 12 godz. byłam z powrotem w domu. Więc powtórka z rozrywki: pakowanie, zamykanie, auto na gazie i do domu, a  z Tiguanem do dilera. Wrócił KM po godzinie, bez auta i bardzo dobrze! Poszedł po pyszne bułeczki, ja ugotowałam obiad, smakowity: kurczak pieczony, ziemniaki, surówka z pekińskiej kapusty, a na deser placuszki z jabłkami. Byczyliśmy się całe popołudnie, oddając się z rozkoszą błogiemu lenistwu!
Dziś czekam na KM z samochodem. Już prawie przed dwunastą, a na drzwiach w pracy wisi dyżurna kartka, dziś nieczynne, przepraszamy!
O nie, nie tak jak u sąsiada, zaraz wracam!




poniedziałek, 8 stycznia 2018

Nowy Rok 2018!!!


Żegnałam stary rok i witałam nowy 2018 nad morzem!
Spacerowałam do zmęczenia. Wykorzystałam każdą wolną chwilę, by być nad morzem.
Zwiedziliśmy Ustkę, to piękne nadmorskie miasto!
Byłam na molo i pogłaskałam po łuskach syrenkę, napiłam się pysznej kawy i kupiłam usteckie krówki, cukierki z manufaktury, ręcznie robione.
Skorzystałam z sześciu zabiegów, miałam podane aż trzy posiłki dziennie! Odpoczywałam! Nabierałam sił na noc sylwestrową!
Bawiłam się do trzeciej, prawie do białego rana!
Trudno było wrócić do rzeczywistości!
Pożegnałam morze, wróciliśmy do domu i... już trzeci dzień leczę silne przeziębienie. Koniec balu panno lalu...
Muszę jeszcze dodać, że telefon przez cały czas mojego wyjazdu, odmówił posłuszeństwa. Nie działał! Może dlatego miałam dużo czasu na wszystko?!


piątek, 5 stycznia 2018

Wszystko co miłe szybko się kończy.

Byliśmy razem, wszyscy dziewięcioro, przez cały okres świąt! I to było najważniejsze!
Był z nami kot Sylwester i pies Bonus, niestety żadne ze zwierząt nie przemówiło do nas ludzkim głosem! Może nie słyszeliśmy, bo zbyt głośno śpiewaliśmy kolędy? 
W wigilijny wieczór mieliśmy sobie wiele do powiedzenia, patrzyłam na twarze najbliższych: męża, dzieci, wnuków i widziałam, że się kochamy, że jesteśmy sobie bliscy, najbliżsi!  
Mimo zmęczenia pracą i przygotowaniami do świąt, byłam bardzo szczęśliwa!