poniedziałek, 9 maja 2016

???

Urodziła się w szpitalu w  wiosenny poranek. Była maleńka jak ptaszek, dzióbek układała w serduszko, dużo kwiliła. Cichutko. Po dwóch tygodniach zawieziono ją do domu. Wtedy pierwszy raz jechała windą, bo to był wieżowiec. Mały pokoik dzieliła z ośmioletnim bratem. Miała swoje białe łóżeczko, przeróżne gumowe zabawki i pomarańczowy kocyk w niebieskie kotki. Jej był też bogaty zestaw kosmetyków zdobytych z NRD, szafka z ciuszkami dla niemowlaka , a wszystko przywiezione ze Wschodnich Niemiec, bo w kraju, gdzie się urodziła, nie było nic!
                Karmiono ją mlekiem matki, a po trzech miesiącach mlekiem z butelki. To też był problem! Mleko nazywało się Bebiko i trzeba je było sprowadzać aż z Łodzi, dokąd jeździli pracownicy ojca. Butelki dostaliśmy od zaprzyjaźnionej pani z krwiodawstwa. Były szklane, miały podziałkę, można je było gotować, a poza tym  w zakrętce mieścił się smoczek. Smoczki można było kupić normalnie, na szczęście!  
                I tak dziewczynka – ptaszek rosła, słabiutko przybierała na wadze, ale była radosna i pełna życia!
                Na spacery (z bratem, mamą, a bywało, że i z tatą) wożono ją w głębokim czerwono-białym wózku na stadion. Tam na trawniku , w cieniu szumiących topoli słodko spała. Po roku wózek zmieniono na spacerowy, a kolejne lata biegała po murawie lub szutrowej bieżni. Kibicowała ojcu, który tam biegał ćwicząc czterystu i tysiąc metrowe dystanse. Spokojnie bawiła się w dom na kocyku w kotki, karmiła lalki i zajadała piknikowe smakołyki. (Jeśli takowe udało się wystać !)
                W czwartym roku jej życia rodzina wyprowadziła się z wieżowca. Mieszkała teraz wraz z bratem i rodzicami na drugim piętrze w czteropokojowym mieszkaniu. Miała swój pokoik pełen lalek i zabawek. Przed domem rozpościerały się dzikie łąki i z okien widać było las a… najbliżej było na stadion! Stadion, miejsce spacerów i zabaw był inny, niż ten z czasów jej niemowlęctwa, przedwojenny, zniszczony, ale nie pozbawiony uroku. Było tam tyle miejsca i swobody!
                Mała dorastała, a miasto rozpoczęło odbudowę tegoż zabytkowego obiektu. Właśnie ukończyła piątą klasę i w wakacje uczestniczyła w pokazie gimnastycznym, który zorganizowano z okazji otwarcia naszego stadionu z sąsiedztwa. Tam na ratanowych nawierzchniach odbyła się pierwsza w mieście olimpiada lekkoatletyczna dzieci i młodzieży. Przez kilka lat stadion tętnił życiem, słychać było w domu koncerty, a na balkonie można było czuć się jak w loży.
                Lata mijały. Mała zaczęła studia w wielkim mieście. Po wielu trudach otrzymała pokój w akademiku i mieszkała sobie przy…(oczywiście!) stadionie żużlowym! Czy tam bywała? Pewnie nie, sportem interesowała się tyle o ile, a w czasie bycia żakiem było wiele ciekawszych rozrywek  - wiadomo!
                 Mała rozpoczęła dorosłe życie. Pracowała i myślała o własnym mieszkaniu w mieście z którym nauka i miłość związały ją na stałe. Pokochała, wyszła za mąż i szukała miejsca,  gdzie by tu uwić swoje gniazdo!? Nawet rodzicom pokazywała miejsce, które planowała zagnieździć. Małą, jej męża i rodziców zauroczyło mieszkanie na parterze wśród zieleni z wyjściem na ogród z jednej strony, a z widokiem …na stadion z drugiej. Stadion okazały, zadbany, ligowy piłki nożnej!
                I tak jak czterdzieści lat temu Mała z córką i mężem bywają okazjonalnie na trybunach, a wyniki i strzelone bramki odbijają się echem o ściany jej mieszkania. Można Małą pytać: „Czy przeszkadza pani to, że mieszka pani przy stadionie?”. Na pewno odpowie: „Nie! Nie! Nienienie!”
           

10 komentarzy:

  1. Mała wyrosła na "biernego" kibica ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo trafne określenie i szczerze przyznam-prawdziwe! Dziękuję, pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ha! To jest dopiero historia. Fajnie pewnie przez cały czas musi mieć ta dziewczyna - ledwo z okna się wychylić i już można podejrzeć co tam robią na stadionie. W dodatku zawsze bez biletu, bo po co płacić, jak można mieć za darmo. Żyć, nie umierać normalnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna, wzruszająca historia z zaskakującym zakończeniem:) A żużel, piłka nożna i... hokej to moje ulubione dyscypliny sportowe;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znakomita historia. :)

    Polecam wszelkie takie wydarzenia typu wystawa klocków Lego, makiety jakieś itp. Warto poświęcić trochę czasu i pieniędzy na to. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto, ale dość daleko mamy do Stolicy! Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Ciekawa opowieść... kiedyś była taka mała... a teraz sama jest już dorosła :)
    Jedna z moich córek też jest majowa...

    Clara

    OdpowiedzUsuń
  6. Stadiony są nieodzownym elementem Twojego życia :) póki nie wybudują cmentarzu koło stadionu możesz żyć spokojnie, że nic ci się nie stanie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładnie. Tak zdrowo - sportowo. Można się zakazić umiłowaniem jakieś dyscypliny, a to niebezpieczne:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. czyli ze sportem po sąsiedzku :), a ponieważ od małego stadiony wciąż plątały się w jej życiorysie, nic dziwnego, że taki sąsiad jej nie przeszkadza :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń