Długo uciekałam wspomnieniami od rzeczywistości. Może chciałam odczarować to co złe, tragiczne, nieuchronne?
W czasie szczęśliwych dni na Podlasiu, właśnie w Siemiatyczach zadzwoniła do mnie siostra.
Spokojnym głosem poinformowała mnie, że ma raka mózgu!
Było to po 20 sierpnia! Chciałam ją pocieszać, być z nią, przytulić! A byłam tak daleko!
Siostra leżała w szpitalu i w trakcie badań komputerowych usłyszała przerażony głos obsługujących urządzenie: M... (nazwisko), to jest rak mózgu!
I tę wypowiedź mi przytoczyła.
Po kilku godzinach zadzwonił jej najstarszy syn i przekazał mi tę tragiczną wiadomość.
Chciało mi się wyć!!! Nie płakać, wyć!
Po kilku dniach pojechaliśmy do siostry do szpitala.
Właśnie to był jej dzień urodzin. Skończyła właśnie 72 lata! Wcale nie przypominała schorowanej starszej pani! Cieszyła się naszą obecnością, trochę przy powitaniu zaczęsła jej się broda! Była taka dzielna.
Właśnie była po biopsji guzka na płucach. Miałam nadzieję, że to koszmarna pomyłka! Guzek miał tylko 18 mm! Siostra nigdy nie paliła! Jeszcze pod koniec lipca była z nami dwa tygodnie w Sarbinowie! Kąpała się w morzu! Nic jej nie było!
Niestety, wyrok się potwierdził! Rak płuc z przerzutami do mózgu.
Od tej pory przez dwa i pół miesiąca prawie codziennie towarzyszyłam siostrze w chorobie. Jeździliśmy 100 km, by być blisko niej! Wtedy po raz pierwszy żałowałam, że się wyprowadziłam z miejscowości, gdzie spędziłyśmy razem dzieciństwo, młodość i dojrzałe lata!
I tak byłyśmy razem przeszło dwa miesiące, w jej mieszkaniu. Towarzyszyli swej matce synowie z rodzinami, dwie pielęgniarki i ja z moim mężem.
Miała wspaniałą opiekę medyczną, a lekarz z domowej opieki hospicyjnej jawił mi się jako święty. O każdej porze dnia i nocy służył nam pomocą.
To były dla nas, najbliższych, ciężkie dni, ale wiedzieliśmy co jest nieuchronne... Głęboka wiara w Boga pamagała siostrze i nam godnie się pożegnać i rozstać.
Od pogrzebu minął miesiąc...ciągle płaczę! Straciłam siostrę i przyjaciółkę. Wszystko boli bardzo!
Bardzo mi przykro. Ściskam mocno i życzę dużo siły!
OdpowiedzUsuńDziękuję, było mi potrzebne to wypłakanie się na blogu. Ślę serdeczności.
OdpowiedzUsuńPrzeogromnie mi przykro! Wiem jak to boli i wiem, że żadne słowa nie przyniosą ukojenia tego bólu. Płacz, wypłacz jak najwięcej bólu, nie bądź dzielna, tylko płacz. I myśl o Niej często, choć to boli.Tak długo jak myślimy o tych co odeszli są Oni w pewnym sensie nadal z nami. Przytulam Cię serdecznie,Anna
OdpowiedzUsuńWiem, że mnie rozumiesz! Ciągle myślę o niej! Choć jak stwierdziłaś to boli.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za słowa pociechy.
Bliscy są z nami, póki pamietamy - a Ty nie zapomnisz. przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńDziękuję Anno!Staram się być dzielna.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
śmierć boli najbliższych, pozostaje nam tylko pamięć...
OdpowiedzUsuńTak, chwilami chciało się przestać być!
UsuńTo żałość i ból!
Dziękuję za wyrazy współczucia i serdecznie pozdrawiam.
Nawet nie wiesz jak Cię rozumiem. Moja mam zmarła na raka płuc w wieku 62 lat, była wśród bliskich do końca, odeszła cichutko nad ranem 6 sierpnia. Tęsknota nigdy nie ustaje...
OdpowiedzUsuńBól z czasem mniejszy, ale tęsknota nigdy.
Odejście matki boli do końca życia...
UsuńWspółczuję Ci serdecznie. Masz rację , tęsknota za najbliższymi zostaje z nami na zawsze.
Współczuję bardzo! Serdecznie pozdrawiam.
Przytulam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję i pozdrawiam.
UsuńTak bardzo mi przykro... Przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyrazy współczucia.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci"
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci bardzo i przytulam.
Dziękuję Livio! Bardzo był to dla mnie ciężki okres. Byłam z Nią i nie mogłam nic więcej zrobić. Bezsilność wobec śmierci!
UsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Bardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńWiem co przezywasz, bo też straciłam siostrę. Też miała raka i 72 lata...
Dziękuję za zrozumienie i przesyłam głębokie wyrazy współczucia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Przytulam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń"Non omnis moriar"-będzie w Waszej pamięci i to najistotniejsze. Uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję i też ściskam.
UsuńBardzo mi przykro...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo serdecznie.
UsuńBardzo współczuję. To będzie smutna wigilia...
OdpowiedzUsuńOgromnie ci współczuję ! Też pochowałam , już dawno, moją siostrę,ale nie była mi, niestety, bliska.Miałysmy skrajnie różne charaktery i upodobania. Tylko zajmowałam się stale jej porzucanymi synami. Nie miałam z nich też zbytniej pociechy. Najbliższa mi osoba - Matka - również umierała na raka i do ostatniej chwili byłam przy Niej. Miałam wówczas 27 lat. I od tej chwili zawsze czułam się samotna, bo nikogo nie spotkałam w życiu kto troszczyłby się o mnie i kogo mogłabym pokochać. Tylko adoratorów sporo, ale co mi było z tego ? Skoro Ty z siostrą byłyście sobie tak bliskie - wyobrażam sobie Twą rozpacz. Trafiłam na Twój wpis na moim blogu i dopiero odpisuję, bo stało sie to dopiero dzisiaj. Nigdy nie trafiam na blog, którego szukam. Tym razem było podobnie. Serdecznie pozdrawiam. Gabi.
OdpowiedzUsuń