sobota, 7 listopada 2015

Czy każdy facet ma w sobie coś z Jams Bonda?



Tak! Pamiętam jak mój mąż w 1975 roku kupił pierwszy samochód – „malucha”. Fiat 126 p został podrasowany i posiadacz tej szybkiej maszyny jeździł ścigać się na torach wyścigowych tam, gdzie trenował Sobiesław Zasada.
         W świąteczne dni pokonywaliśmy aż sto kilometrów, by zjeść w „kultowym” miejscu kaczkę z jabłkami, a obok nas siedziała ze swoim Jams Bondem Urszula Sipińska, otulona białym kożuchem uśmiechała się do nas, a ja czułam się (bosko?), (w siódmym niebie?), na pewno wyjątkowo!
         Niestety, a może „stety” nie byłam dziewczyną Jams Bonda, byłam jego żoną.


4 komentarze:

  1. Nie każdy ,tylko mój! /hi ,hi /
    Zmienia Ci się styl w zależności od notki.Czy to taki kamuflaż?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie kamufluję się już! taka już pewnie jestem, różna, roztrzepana. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. A jednak to miłe wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
  3. informuje jeszcze do rękoczynów z panem w Orange nie doszło ale wszystko przede mną:)

    nie dziewczyna Bonda ale za to jakie wspomnienia cudne:)

    OdpowiedzUsuń