poniedziałek, 17 października 2016

Historia dzbanuszka do mleka.


Ostatnia wizyta młodszej wnuczki skłoniła mnie do zastawiania się nad wagą przedmiotów, które wokół siebie gromadzimy! Już nie pamiętam w jakim kontekście padły te słowa, ale właśnie ta wypowiedź utkwiła mi w pamięci. „Nieważne czy to jest ładne, najważniejsze jaką ma historię.”

            Pomyślałam wtedy o małym dzbanuszku w groszki, który jest ze mną kilkadziesiąt lat. Był nawet wtedy, gdy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Był zawsze, po prostu był i już.

Ale miał krótki okres, że zabrakło go w domu moich rodziców.

            Wróćmy do najwcześniejszego dzieciństwa. Pamiętam biały kredens z szybkami w kwiatki, który był naważniejszym meblem w kuchni, wiem, że tam za szybą widać było wyraźnie niebieskość dzbanuszka. Często kwasiło się w nim mleko, albo stygł w nim smażony żółciutki ser, bywało, że powidła, albo miód i wtedy dzbanuszek prezentował swe wdzięki w spiżarce wśród misek, garnków i  słoików z jedzeniem.

W kuchni był też duży stół i wszyscy sześcioro mieliśmy przy nim swoje miejsce. Ciepło biło z pieca z fajerkami opalanego węglem, gotowała się na nim woda na herbatę i zasiadaliśmy do kolacji, a mama stawiała na stole kolorowe, wcześniej przygotowane kanapki, albo tylko chleb, margarynę (rzadziej masło), smaczny dżem, może i trochę wędliny, i smżony ser. Wtedy to, na stole królował niebieski dzbanuszek. Zawsze przyciągał mój wzrok.

            Gdy najmłoszy brat skończył siedem lat, mama wróciła do pracy. Trudno to nazwać powrotem, nie uczyła już w szkole, nie miala  warunków, by uzupełniać wykształcenie, podjęła się pracy w sklepie. Za tą pracą przemawiało to, że sklep był bardzo blisko domu i mogliśmy mieć z mamą kontakt, a mama z naszą czwórką. Ojciec w południe wracał z poczty i szedł zastąpić ją, a mama gotowała obiad, a gdy to nie było możliwe, ojciec świetnie sobie radził w roli kucharza. Do dziś pamiętam pożywną zupę pomidorową, pełną warzyw, na mięsie, ale z ziemniakami! Nie chciałam jeść, bo lubiłam z makaronem. Nie lubiłam tego ojcowskiego wynalazku, nie wiem, czy sam tak wymyślił?  A może w jego domu tak smakowała pomidorowa? Dziś bym tę zupę porównała do gulaszowej.

 Ale wróćmy do głównego tematu opowieści. Po kilku latach kupiono nowe meble do kuchni. Takie proste, nowoczesne na owe czasy, możnaby je porównać do segmentów, białych, z popielatymi dodatkami.  We wnękach tych mebli stało kilka drobiazgów, między innymi niebieski dzbanuszek.

Mama do pracy zabierała  jedzenie i pewnego razu zabrała coś w moim dziś, ulubionym naczyniu. Nikt z nas nie zauważył braku tegoż przedmiotu.

Minęlo pewnie sporo czasu, dorastałam, już nie byłam małym dzieckiem. Byłam najstarsza, to zawsze byłam duża.

Mamę przeniesiono do innego sklepu, ten w który pracowała był, niestety, monopolowy.

Dawno, dawno temu, jak mama z nami była ciągle w domu, a tato w pracy na poczcie, ojciec pewnie zaglądał z sąsiadami do tego przybytku rozrywki, widziałam , że to mamę bardzo denerwuje i postanowiłam wziąć los we własne ręce. Poszłam do pani sprzedającej alkohol i stanowczo zakazałam jej sprzedawać cokolwiek mojemu ojcu. ( Do dziś to pamiętam, musiała być to dla mnie wielka trauma! Muszę sprawiedliwie dodać, ze ojciec był wspanialym człowiekiem, pracowitym, opiekuńczym i odpowiedzialnym, ale mama nie tolerowała jego słabości do alkoholu!). W domu nie przyznałam się do tego kroku. Nie wiem, czy ojcu sprzedano, czy nie sprzedano wódki.  Do tego kroku przyznalam się po wielu latach, jak ojciec już nie żył. Kochałam go bardzo i nie chciałam robi ć mu przykrości. Dziś też myślę, ze byłam dość zuchwała i krnąbrna, ale… wróćmy do tematu.

Mamę przeniesiono do odległego o kilka kilometrów od domu sklepu. Sklep był spożywczy i było jej naprawdę ciężko. Ojciec nie mógł jej zastępować, bo to przecież kotrola sanepidu itp. Ojciec gotował nam obiady, często pomidorową z ziemniakami i inne zdrowe jego zdaniem, jedzenie. Nikt nie był głodny, było dobrze, my z rok młodszą siostrą, też potrafiłyśmy coś tam w kuchni zrobić. Tak minęło kilka lat.

Codziennie wracając ze szkoły mijałam sklep monopolowy. Trochę wstydziłam się mini awantury, którą tam lata temu zrobiłam, ale z czasm zaczęłam to bagatelizować.  Przechodziłam obojętnie, często zajęta jakąś zabawą, jak skakanie z kafelka chodnika na kafelek, albo chichraniem się z kolezankami z klasy. Ale pewnego razu na parapecie okna w zapleczu tegoż sklepu dojrzałam niebieski dzbanuszek w białe kropki. To nasze! Z naszej kuchni!!! Byłam tego pewna! W domu szukałam tego naczynia, mamy pytałam, bagatelizowała! Mówiła, że to możliwe, iż przed laty nie zabrala go z dawnego miejsca pracy. 

Postanowiłam odzyskać ten przedmiot! Następnego dnia weszłam do sklepu. Było mi wstyd tam wejść, przecież to był sklep z wódką i małe dziewczynki tu nie zaglądały! Spojrzałam na sprzedawczynię i …zaniemówiłam. Była to ta sama pani, do której skierowałam  tę wstydliwą prośbę kilka lat temu. Pamiętałam, bałam się, że ona też. Wyszłam szybciutko ze sklepu  kłaniając się i przepraszając, byłam pewna, że nie zostałam zauważona.  Ale chęć posiadania była większa od wstydu! Po kilku dniach weszłam do monopolowego i przedstawiłam swoją prośbę. Ekspedientka poszła na zaplecze i wręczyła mi nasz, mój,  niebieski w biale kropki dzbanuszek. Uśmiechając się do mnie zaznaczyła, ze jestem bardzo odważnym dzieckiem, bo pamiętała moją prośbę. Mówiła, ze od tej pory niechętnie sprzedawała alkohol mężczyznom co wiedziała, ze mają małe dzieci. Ale, cóż, taką miała pracę.

 Kobieta ta długie lata pracowała jeszcze w tym sklepie, kłaniałam jej się grzecznie, a ona uśmiechała się do mnie. Nigdy nie powiedziała o mojej prośbie, ani ojcu, ani matce.
A dzbanuszek z alkoholową historią w tle jest mój i króluje w kuchni!!!

28 komentarzy:

  1. Urocze dzbanuszki :) Czy to Twoja kuchenna kolekcja?
    I ładne, i z historią...
    Również mam dzbanek z historią, wyłowiony z dna babcinej studni. Wprawdzie bez ucha, ale i tak mam do niego sentyment. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,to moja kolekcja w kuchni,a tytułowy dzbanuszek to trzeci od lewej.Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Tak pomyślałam, że to ten trzeci :) ale wszystkie są śliczne. Kocham szkło i z miejsca zakochałam się w kobaltowym.

      Usuń
  2. Piękna historia... taka nostalgiczna. I u mnie w szafie siedzą dwa "historyczne" zestawy - dzbanek i filiżanki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele rzeczy co nas otacza ma swoją historię, na pewno ciuszki też!!! Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. cudna historia...a te dzbanuszki widziałam dawno temu na interiowym blogu....może na innym zdjęciu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, były na blogu w Interii,ale zdjęcie jest nowe, dzisiejsze. Pozdrawiam,dziękuję.

      Usuń
  4. Mam jeden historyczny pamiątkowy dzbanuszek- mały, srebrny. Gdy moich dziadków wyrzucano po powstaniu z Warszawy, dziadek schował ten dzbanuszek i....budzik, w nawiewie szafek kuchennych wmontowanych pod oknem. Gdy w marcu 1945r wrócili do W-wy okazało się, że kamienica nadal stoi i nie jest wypalona jak reszta domów przy tej i sąsiednich ulicach. Tu do samego końca był sztab niemiecki, więc dom ocalał.Okazało się, że ten dzbanuszek i budzik to były jedyne cenne rzeczy, które ocalały- reszta, zakopana w piwnicy oraz wszystko co było w mieszkaniu zniknęło.W jednym z pokojów leżały jeszcze na podłodze zdjęcia rodzinne, z których część była nadpalona. Sam album też przepadł.Nic dziwnego- wierzch okładki był zdobiony masą perłową.
    I stoi ten srebrny dzbanuszek u mnie, wśród różnych pamiątkowych durnostojek z różnych wyjazdów.
    Gdy ktoś się dopytuje a skąd przywiozłaś ten srebrny dzbanuszek? to mówię: sprzed wojny.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna, wojenna historia srebrnego dzbanuszka! Pozdrawiam i dziękuję.

      Usuń
  5. przepiękna historia... masz dar opowiadania... ażwróciłam do mego domu rodzinnego i herbacianego imbryka... chyba mam go do dzisiaj, o ile jeszcze jest, stoi w najdalszej czeluści szafki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało, że przypomniał Ci się Twój imbryczek. Odszukaj go i nadaj mu nowe życie. Pozdrawiam i dziękuję.

      Usuń
  6. Historia Twojego dzbanuszka przypomina mi inną ...mianowicie baśń Andersena "Imbryk" .Tylko imbryk żle skończył bo rozbity i wyrzucony na śmietnik ,a Twój dostanie się na pewno wnukom.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój też trochę popękany, nie wiadomo co przeżył w czasie wojny!
    Dziękuję Ci za wizytę, serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Też jak się zastanowię mam parę przedmiotów z którymi wiążą się ciekawe historie. Bardzo zajmująca historia muszę powiedzieć.

    Cóż takie uroki jesieni chyba. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę. Pomyśleć, zwyczajna rzecz, a nadzwyczajna. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  9. Piękna historia.Ja też mam w domu większy dzbanek z przykrywką powinnam co wyrzucić bo się z niego źle leje,ale stoi bo ma swoje lata i taka pamiątka ,których jest więcej w domu.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Myślę, że pamiątki trzeba szanować. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. To fakt, ale wszystko ma się ku lepszemu jeśli o moją ciocię chodzi, mam nadzieję, że jak kiedyś tam w najbliższych dniach się skontaktujemy wszystko będzie jak należy z wynikami.

    Tak, podyplomowe roczne studia zaczynam w ten weekend. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. W taki jesienny czas fajnie snuje i czyta się takie historie czułe i melancholijne. Swoją drogą - są przypadki czy ich nie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że często o wielu rzeczach decyduje przypadek, a nim kieruje ktoś Bardzo Ważny. Na pewno nie drobiazgami! Po cóż Mu takie drobne kłopoty?
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  13. Miło mi się czytało Twoją opowieść o dzbanuszku. I super, że go odzyskałaś. Jakby się porozglądać po domach, to pewnie każdy znalazłby jakiś przedmiot z którym jest związana jakaś ciekawa historia sprzed lat. Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję za wizytę. Chciałam dostać się na Twój blog, ale nie udaje mi się, na pewno jeszcze spróbuję. Pozdrawiam i miło mi, że tu zajrzałaś. B.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzbanuszek tym cenniejszy, że ma swoją historię. Bardzo ciekawie się czyta te wspominki, takie opowieści toworzą rodzinę, jej historię.

    OdpowiedzUsuń