środa, 24 sierpnia 2016

W Krakowie, w hotelu i na Wawelu.

 
Minął kolejny wekend, lato ucieka! Już czuję, że niedługo nastąpi nieoczekiwany koniec lata!

 Przejdźmy do wspomnień.

 Początek sierpnia, Kraków.

Krążyliśmy po Kleparzu, by dostać się pod hotelik na Długiej. Już myślałam, że to rondo w Wąchocku i nie ma z niego zjazdu!!! ( Czy ktoś pamięta jeszcze serię dowcipów o Wąchocku?) Kierowca autobusu , skromny chłopak ze wsi, bał się zatrzymać w niedozwolonym miejscu. Po kilku objazdach wokół zdesperowany, wysadził nas, dając nam trzy minuty na wysiadanie. Nie było tak łatwo, bo mieliśmy dziecko niepełnosprawne z wózkiem, ale faceci uwijali się jak w ukropie.

Zerkaliśmy na kamienicę w której mieliśmy mieszkać i w oknie ujrzeliśmy naszych gości z Arizony! Machali, śmiali się do nas i wydawali okrzyki radości. To był dowód na to, że jesteśmy „w domu”.

            Wieczór spędziliśmy na Starym Rynku. Nie było wiadomo czym się cieszyć bardziej i na co patrzeć. Urzekał nas spacer plantami, a potem urok uliczek, które prowadziły prosto pod Sukiennice.

 


Wawel, to miejsce, które musieliśmy pokazać dzieciom i gościom przede wszystkim. Po porannym śniadaniu w „Bibliotece Magellana” wyjechaliśmy na Wawel. Kolejny raz kierowca wiercił się po uliczkach, a przecież to niedaleko, doszlibyśmy pieszo!
  Na Wzgórze Wawelskie pojechaliśmy wszyscy, z przyjaciółmi z Arizony na czele. Zwiedzaliśmy zamek z przewodnikiem, byliśmy w komnatach królewskich, w katedrze wawelskiej z królewskimi grobami, skarbiec królewski i część osób weszła na wieżę , by dotknąć dzwonu Zygmunta.
            Na Wawelu wręcz czuje się, że patrzy na nas HISTORIA!
Dzień 4 sierpnia był dniem, kiedy przygotowywano katedrę na przyjęcie ciała z trumną kardynała Franciszka Macharskiego. Czuło się powagę chwili.
Myśląc o tym, że nazajutrz spocznie tu ukochany przez krakowian dostojnik kościelny, myślałam o tych co tu znaleźli swoje miejsce na wieczne spoczywanie. Wzruszył mnie grób Marii i Lecha Kaczyńskich. Skromny i na uboczu, pomijany przez wielu zwiedzających. Przykre.
Opuszczaliśmy Wawel wracając grupkami, szliśmy drogą królewską w stronę Starego Rynku. Szliśmy Kanoniczną, potem Grodzką, a ulicami podążały tłumnie delegacje z całej Polski, za kilka godzin tędy miał przejść kondukt żałobny z Franciszkańskiej na Wawel. Postanowiliśmy być widzami tej historycznej chwili.
Dzień na Wawelu był dla mnie dniem refleksji i zadumy.
 

4 komentarze:

  1. niemal za każdym razem kiedy jestem w Krakowie, jestem na Wawelu i wcale nie prawdą jest, że jak się raz zwiedzi to już wystarcza, bo ciągle się ta nasza perła zabytków zmienia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkam w Krakowie całe życie /?/ i zawsze znajduję coś ciekawego do oglądania ;zaułek ze starymi kamieniczkami prześwietlony słońcem ,kwitnący jaśmin na plantach ,zapach kadzidła w kościele oo.Franciszkanów.To wszystko i wiele ,wiele innych rzeczy tworzy jedyny ,niepowtarzalny klimat tego miasta.
    I chwała Zygmuntowi Wazie!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakże miło czytało mi się tę notkę o 'moim' mieście widzianym oczami zachwyconej turystki:) nie jestem rodowitą krakowianką, mieszkam tu od 13 lat i bardzo lubię to miasto ale już nie wywołuje ono u mnie efektu 'wow!'. Moje ulubione miejsca to ogród botaniczny i Skałki Twardowskiego:) Rynek i okolice omijam ze względu na turystyczny tłok ale raz na jakiś czas sprawdzam czy wszystko tam w porządku;)
    A 4 sierpnia byłam w...Elche:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zwykle kilkakrotnie zaglądam na Wawel podczas każdego pobytu w Krakowie. Lubię tam wracać. To dla mnie miejsce do którego zawsze zaglądam, czuję się tam jak w domu.

    Ludzie omijają grób prezydenckiej pary. Czasem mam wrażenie, że nie wiedzą jak się zachować. Wzruszająca jest tablica poświęcona pamięci ofiar Katastrofy Smoleńskiej...

    OdpowiedzUsuń