Dziś na balkon wkroczyły pelargonie. Jedna inna, jest przeznaczona na parapet. Dziś jest tylko oswajana.
Cały dom stroją bratki!
Stoją w kuchni w dzbanuszku z historią.
W sypialni, w saloniku, na parapetach.
Stwierdzam: ja to się cieszę byle czym! Byle co mnie cieszy!!!
Śliczne. U mnie nie ma pelargonii, mam za to surfinie, tunbergie, nasturcje i nagietki, i oczywiście lantany i dipladenie:). I bratki też:)
OdpowiedzUsuńA ja powiedziałabym, że nie byle czym, tylko wszystkim, a kwiatki potrafią dać dużo radości :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię bratki.Pamiętam w Bonn olbrzymi trawnik caluteńki w jasnopomarańczowych bratkach. Wyglądały prześlicznie, przez chwile nie wierzyłam własnym oczom,że to bratki.
OdpowiedzUsuńKochana, cieszenie się małymi rzeczami jest wielką sztuką i mądrością, wiesz???
Miłego;)
Basieńko, kwiaty życie umilają -- fakt. Szkoda, że nie są trwałe. No cóż, życie też nie trwa długo :))
OdpowiedzUsuńJa raczej wolę wszystkie pachnące, np. lilie. Taki ze mnie wybredny typ :)) Pozdrawiam serdecznie **
To nie jest pożegnanie bratków. Znalazłaś dobry sposób by je zatrzymać, a do tego... dzielisz się z nami. W mojej pamięci na pewno zostaną, podobnie jak Twoja urokliwa kolekcja dzbanuszków :)
OdpowiedzUsuń