Śniadania w Bibliotece Magellana.
Tu spędzałam wieczory po noc!
Piwnica pod baranami. Niesamowity klimat! Artyzm na dotyk.
Jama Michalika. Historia Krakowa. Wszystko wokół prawdziwie krakowskie.
Bar na Grodzkiej. Smacznie, szybko, tanio i z talerzem w otwartym oknie na Grodzką!
Na Kazimierzu. Tu jadłam paschę, tak samo smaczną jak moja, którą przyrządzam na Wielkanoc.
Parafrazując słowa wieszcza:
I ja tam byłam, piwo i wino piłam, a co widziałam, sfotografowałam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńznowu przez chwilę poczułam się, jakbym była w moim Krakowie:) dziękuję za te kilka chwil na rynku i w jamie :)
OdpowiedzUsuńJa tylko chciałam delikatnie napisać ,ze kutia to na wigilię a nie na Wielkanoc.
OdpowiedzUsuńOt, pośpiech! Myślałam pascha, pisałam kutia! Bilobil się kłania!!!
UsuńDziękuję stukrotnie!!! Poprawię, bo trochę wstyd!!!
pięknie..
OdpowiedzUsuńW Twoich notkach i na zdjęciach Kraków odzyskuje dla mnie piękno i czar:) Znam te miejsca, a do 'Jamy Michalika' mam szczególny sentyment. Tam byliśmy z Ciccino na pierwszej randce:) A pozostając w temacie jedzenia... To ja pytam (oczywiście żartem:)) gdzie takie krakowskie szlagiery jak lody ze Starowiślnej, zapiekanki od Endziora czy kiełbaska z Nyski?;))) Oj, chyba musicie tu przyjechać znowu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wrócimy! To jest pewne! Kraków kusi!Pozdrawiam.
UsuńKurcze, jak ja dawno nie byłam w Krakowie... Eh!
OdpowiedzUsuńJak mówi się i pisze o smacznych żarełkach, to zaraz konfrontuję z naszą OHYDNĄ kuchnią DPS-u ! Nie mogę tu już jeść. Niemal każdego dnia rezygnuję z obiadu i albo sama coś upichcę, albo zjem - po prostu - chleb z masłem i pomdorem lub ze smalcem. Wolę to , sto razy bardziej, niż przygotowywane u nas jadła. Katering - to koszmarny wynalazek, a kierownictwu w to graj, bo na nich oszczędząja, aże fatalnie gotuję - to ich nie obchodzi. Walczę, bezskutecznie, o zmianę tego nowego zwyczaju i tylko naraziłam się dyrekcji, bo kiedy o coś walczę - nie przejmuję się kto i co o mnie pomyśli, czy straci ew. sympatię. "Rypię" bez ogródek, ale tylko czasem zwyciężam, raczej przyegrywam.
OdpowiedzUsuńMam problemy z wejściem na własny blog (blogi, bo sie przez to, że nie udaje mi się zalogować, otwieram co raz to nowe i potem już klops- nie mam żadnego, łatwo dostepnego bloga. Tak się stało i teraz. Na śmierci mego eksa zakończyłam "twórczość" i ani nie wchodze na ten blog, ani na nastepne trzy, które otworzyłam.
Kiedy jakoś uporządkuję ten bałagan - dam znać. Na razie śmierć pozostanie na dłużej. Serdecznie pozdrawiam Gabi
fatalnie gotują, a nie gotuję !
OdpowiedzUsuńUrokliwe miejsca... Aż zrobiłam się głodna :)
OdpowiedzUsuńKocham Kraków...
OdpowiedzUsuńPozostała w takim razie dla Nas - uczta u Wierzynka.Historycznie ,klimatycznie i po królewsku.Zapraszam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, dam znać,kiedy przyjadę. Pozdrawiam serdecznie z upalnej Wielkopolski.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń